piątek, 27 stycznia 2017

Moje piwo: Leszy - Polish imperial IPA

Tak jak obiecałem opisuję swoje wrażenia z degustacji mojego DIPA. Piwo prawie dwa tygodnie od rozlewu, więc powinno już zacząć oddawać bardzo ładne aromaty.

Udało mi się okiełznać gushing za pomocą schłodzenia piwa do około 4-5 st. C

Piwo bardzo ładnie się prezentuję. Piana jest dosyć długa, drobno pęcherzykowa, lecz niezbyt obfita, za to z ładnym lacingiem. Po opadnięciu pozostaje lekką białą warstewką na powierzchni piwa.
Ma żółto-pomarańczową barwę. Oczywiście zmętnione, przez refermentację.


W aromacie głównie białe owoce (przeważa liczi, ale mocno czuć też winogrona). Poza tym jest lekka nuta cytryny. Aromat jest dosyć słodki, i jak najbardziej przyjemny, ale lekko popsuty lekką nutą alkoholu.

W smaku agresywna ziołowo-kwaśna goryczka już od pierwszego łyku. Ponadto lekka słodowość.
Piwo jest dobrze pijalne jeśli nie przeszkadza nam mocna i raczej zalegająca goryczka. 

Faktura jest wręcz idealna. Nie jest wodniste, ani zbyt ciężkie. Niestety gazu jest trochę za dużo, ale do połowy degustacji wysycenie osiąga odpowiedni poziom. 

Podsumowując eksperyment się udał. Polskie chmiele mają bardzo duży potencjał aromatyczny. Aromat może nie jest jakiś powalający, lecz może z innym sposobem chmielenia dało by się wycisnąć bardziej intensywne nuty. Mimo wszystko takich zapachów nie znajdzie się w amerykańskich wersjach DIPA. Bardzo się cieszę, że mój debiut w zacieraniu przyniósł tak "owocne" rezultaty. 

Już niebawem pojawi się opis mojej drugiej warki, która właśnie czeka na zlanie na cichą fermentację.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz